0
abelincoln 4 listopada 2022 11:47
Dawno, dawno temu, a dokładniej podczas drugiej bodajże (albo i trzeciej) fali koronowirusa, pojawiła się bardzo sympatyczna promocja na lot z Lądka do Sao Paolo. W C. Z możliwością krótkiego, półrocznego, stopoveru w Portugalii. Czyli dwa wyjazdy w cenie jednego, nie licząc dolotów oczywiście, ale tym się będę martwił później. Więc karta w dłoń i już prawie bilety wylądowały w koszyku, gdy przypomniałem sobie o dość ważnym szczególe.

Należy docenić ogrom uczuć mojej kochanej żony, że na wizję „polecimy w maju do Londynu, by potem spędzić weekend w Portugalii, wrócimy, a potem w listopadzie przelecimy się do Brazylii” odpowiedziała tylko „to chyba lekko nierozsądne wobec pandemii”, zamiast na przykład zacytować marszałka Zycha z obrad Sejmu (nie to o czym pomyśleliście, ta druga wypowiedź –bardziej wulgarna). Jako że jestem porządnym samcem, usłyszałem to co miałem potrzebę usłyszeć, czyli brak zakazu. I tym sposobem kolejny raz tamtego roku stałem się klientem TAPu.

Ktoś spyta, dlaczego w tytule jest coś o pechowych mgnieniach. Otóż, o ile ryzyko, że któryś z lotów zostanie odwołany i będzie można elastycznie zaplanować sobie podróż w przyszłości, było już przewidywane przez szanowne koleżeństwo na tym forum już przed zakupem, więc nawet nie robiłem sobie wielkich nadziei na 2021 rok. I rzeczywiście, po bodajże 2 tygodniach, odwołanie. A że troszkę później oraz wcześniej TAP rzucił też promocyjnymi cenami na Hiszpanię i Azory, więc urlop na 2021 się szybko wyczerpał.

Pechowo zaczęło się robić w tym roku. Po pierwsze i najważniejsze, pewnie zmiany w mojej pracy spowodowały, że ostatnie kilka miesięcy to naprawdę ciężka harówka i niezbyt wiem, kiedy wiosna zamieniła się w lato, wrzesień w październik, a lato ponoć było upalne. Udało mi się zapowiedzieć głośno o wyjeździe w listopadzie i od czerwca nikt tego nie odwołał. Pewnie dlatego, że osoba, która się na to zgodziła już wtedy wiedziała, że nie przetrwa lipca, a jej następca już we wrześniu miał swojego następcę… Potem zaś z 3 tygodni wyjazdu (z czego połowa zdalnej pracy), zostałem poproszony o obcięcie tygodnia (raczej tego urlopowego niż zdalnego), by na sam koniec wparowało HR, całe na biało i stwierdziło – kolega ma do wykorzystania 27 dni, a zaplanowane 6, na przyszły rok można przenieść maksymalnie 5. Do the math. Więc 2 tygodnie wolnego. To było pod koniec września. Więc najwyższy czas by kupować doloty i rezerwować podróż właściwą.

W październiku okazało się zaś, że ktoś powinien zrobić prezentację dla tych kilku osób, których tytuły zaczynają się na „C” a kończą na „O” i wyraziły zainteresowanie, dlaczego przepalamy tyle pieniędzy by zasilić chmurę – więc może ze dwa dni bym jednak popracował… Nie zrozumcie mnie źle, to były bardzo interesujące miesiące i wiele się nauczyłem i uczę, ale ucierpiał na tym wyjazd. Średnio udało mi się przygotować, jestem mocno zmęczony i mam przesyt ludzi. Lecz o planie może we wpisie numer 3. Póki co dalej o pechu.

Pod koniec października złapałem koronawirusa. Nie po raz pierwszy, ale troszkę mogło mi to pokomplikować plany wyjazdowe. Na szczęście bez objawów. Gdyby pozytywny test był dwa dni później, trzeba by było odwołać ten wyjazd – a przynajmniej tak piszą w zaleceniach służby zdrowia kraju, w którym mieszkam. Tyle dobrze.

A i jedno ostrzeżenie na koniec – pisze tą relację troszkę bardziej dla siebie – by mieć motywację na coś więcej niż tylko siedzenie z Caipirinhą na leżaczku...

I przepraszam, pierwszy, rozbiegowy, wpis bez zdjęć i mapki.@boots
https://www.fly4free.pl/forum/lon-gru-2800-zl-biznes-nieaktualne,234,157322
W pierwszym wpisie masz szczegóły taryfy.Tak między Bugiem a prawdą, to moje jedyne przygotowanie (poza rezerwacją noclegów i rzuceniem okiem na dojazdy) to przeczytanie kilku relacji na forum. I bardzo mi się spodobało podejście @tropikey do wyjazdów do Brazylii. Czyli zaczynamy od loudżingu i wypasu w samolocie, a potem dopiero zaczynamy „prawdziwe” zwiedzanie…
Image
Więc dzisiejszy dzień zaczął się bardzo wcześnie – o 5 przechodziłem kontrolę na lotnisku CPH, bez żadnej kolejki, co jest miłą odmianą po innych tegorocznych przelotach. Ale co spowodowało też, że pod drzwiami Eventyru byłem troszkę za wcześnie, bo otwierają dopiero o 5.30. Wstyd się przyznać, ale te 20 minut poświęciłem na kończenie wczorajszych tematów pracowych.
Image
Pół godziny na spokojne śniadanie i już British Airways wiezie mnie na Heathrow – samolot nabity pod dach, w końcu piąteczek. Pierwszy raz zdarzyło mi się korzystać z możliwości transferu na tym lotnisku airside – autobus między terminalami 5 i 2 kursuje co 10 min, a sama podróż trwa kilka minut. Dużo dłużej trwa krążenie po korytarzach w poszukiwaniu kontroli paszportowej i bezpieczeństwa.
Image
Jeszcze dłużej trwało wystawianie karty pokładowej – bo przez internet się jej uzyskać nie dało. Pewnie przez to, że bilet był zmieniany. A może przez to, że niecodziennie system widzi trasę LHR-LIS-OPO-LIS-GRU (mapka w następnym poście). W każdym razie, troszkę potrwało, zanim kolejny raz mogłem sobie strzelić kawę z przekąską. I koniaczek. Nie można przecież podróżować bez koniaczku, nieprawdaż?
Image
I to na tyle retrospekcji. Za którą przepraszam, ale wczorajszy wieczór troszeczkę wyszedł inaczej niż planowałem. Właśnie siedzę w Air Canada lounge na T2 i czekam na informację, gdzie podstawią mój samolot do Lizbony. I walczę z moim dziedzictwem PRLu – jak dajo, to brać. Po korek. Tylko że dzisiaj w programie jeszcze C TAPu, lounge w LIS i znowu C. A w Rio będę potrzebował mojego „bikini body". A przynajmniej chciałbym się zmieścić w (dość rozciągliwe) szorty kąpielowe...
ImageWspominałem że będzie trochę pechowo? To będzie, ale najpierw obiecana mapa.


1.png



Jak na prosty i spokojny wyjazd do Brazylii troszkę ten plan skomplikowany, ale cóż, z pewnych względów (o których w następnym niemerytorycznym wpisie) tak wyszło. A poza tym, dlaczego nie?

Na południowej półkuli najpierw czekają mnie 3 dni w Puerto Iguazu oraz Foz, z pierwszym mgnieniem z tytułu tej relacji – czyli nocnym spacerem przy wodospadach. Zobaczmy się uda, bo jest to mocno zależne od pogody. A już dostałem informację o konieczności zmiany trasy, ulewne deszcze uszkodziły bowiem największą atrakcję, kładkę przy gardzieli diabła. Zobaczymy, czy wystarczy mi czasu (i energii) na zaporę Itaipu.

Potem trzy dni w Rio – tutaj się zmieniło troszkę wobec wcześniejszych planów – mam chwilowy przesyt ludzi i stwierdziłem, że na pewno kiedyś tu wrócę. Tak więc dwa dni pracy zdalnej przypadają na to miasto (zaczynamy o 4:00, juhu!), i potem prawie tydzień na Ilha Grande. Widziałem na tyle dużo pocztówkowych obrazków z tegoż miejsca, że mam nadzieję na rajskie plaże, małe ilości ludzi i sympatyczne trekkingi. I to będzie drugie mgnienie. Co prawda nie obejdę wyspy wokół – taka relacja jest dostępna na forum – ale co sobie pospaceruję, to moje.

Pewnie dla niektórych wizyta w Brazylii i poświęcenie 2 nocy pomiędzy lotami na Sao Paulo oraz 2 popołudni na Rio to lekka herezja, ale cóż, przynajmniej będzie powód, by wrócić, jak już będę miał więcej energii na miasta.
Image
Wracając do relacji – lot z Londynu był całkiem przyjemny, szczególnie, że miałem 3 miejsca dla siebie. Mniej fajne było godzinne spóźnienie, ale chyba lepiej czekać w samolocie już ryzykować spotkanie z resztkami chińskiej rakiety...
Image
Jedzenie dość smaczne, aczkolwiek połączenie wołowiny z kremem z tuńczyka dla mnie troszkę niezbyt oczywiste. Wino dobre, ale powtórzyło się to o czym czytałem w opisach podróży z TAPem. Czyli że załoga pokładowa jest bardziej zajęta sobą niż pasażerami – wydali jedzenie, przeszli z dolewką oraz trochę sprzątnęli i tyle ich było widać. Ponownie pokazali się dopiero po ponad godzinie, przygotowując kabinę do lądowania.
Image
A w Lizbonie flagowy louge TAPu wygląda tak:
Image
A sąsiedni bieda-salonik przeżywa swoje dni chwały...
Image
Byłem w zeszłym roku wielokrotnie w LIS i naprawdę miałem nadzieję że uda mi się flagowy salonik zaliczyć – w tym wyjeździe mam nawet 3 szanse. Cóż, taki lajf. W zamian można za to dostać voucher na całe 10 euro. W zeszłym roku dostałem takowy z okazji zerwanej przesiadki i wiem co można z taki voucherem zrobić. Dopłacić...Ponarzekam sobie. Wyszedłem jakieś 15 min przed boardingiem z lounge by zobaczyć czy mogę ten mój voucher zamienić na coś usypiającego do hotelu. Po pierwsze, wszędzie są ogromne kolejki - ludzie jedzą na stojąco lub na podłodze.
Image
Po drugie, tam gdzie nie ma kolejek, to se można zapłacić, a nie zrealizować voucher. Najwyraźniej aż tylu jest odprawionych pasażerów z lounge (wiem, generalizuję na podstawie dowodu anegdotycznego [emoji16]).

Niemniej trzeba czekać tyle, że nie ma to sensu. Poza tym, za ten voucher to że można zaszaleć. Np. niecałą kanapkę
Image
Albo i całego tosta - reszta starczy na niecałą butelkę wody [emoji12]
Image

Dobrze chociaż, że w ANA lounge jest wciąż dobre białe Porto i bardzo dobra Madera. Można było utopić smutki. To czekamy w kolejce na ostatni lot dzisiaj...
ImageNawet szybsza aktualizacja niż się spodziewałem. Się chyba dzisiaj nie wyśpię. Pierwszy raz wyrzucono mnie z autobusu do samolotu. Przyszła pani i zaczęła coś tłumaczyć po portugalsku. Ludzie wyszli. Potem zaczęła coś tłumaczyć po portugalsku innej grupie, ludzie wyszli. Zostałem sam. Na szczęście dostałem smsa, że samolot odleci z opóźnieniem 1:10. Albo i więcej. Więc jak pani zaczęła gniewnie coś do mnie mówić - po portugalsku - to zrozumiałem że nie jestem mile widziany na pokładzie busa...
Image
Ogólnie, od kilku dni wprowadzany jest nowy system komputerowy nadzoru lotów na tym lotnisku. I jest źle. Jak widać, na tablicy odlotów są tylko samoloty, które już dawno powinny mieć zakończony boarding. #testynaprodukcji
Image
A mi się udało znaleźć miejsce, gdzie mogłem zamienić voucher na kanapkę. Całą. Bez kolejki. Jestem naiwny. Po pierwszym kęsie wiem czemu nie ma kolejki. Nie polecam. Naprawdę. Knajpa przy schodach ruchomych do loungów.
Image
Ach, nie wspomniałem o tym - godzinę temu dostałem info z airbnb w Rio, że basen na dachu niestety, ale nie będzie dostępny w czasie mojej wizyty z powodu remontu. Dobrze mi wyszedł tytuł c'nie? [emoji6]No cóż, po tej 1:10 opóźnienia ponownie zaprosili nas do busa. Wszystko szło zgodnie z planem, dopóki kierowca nie chciał zamknąć drzwi. Domykały się, ale nie zamknęły. Spróbował ponownie. I ponownie. Po dziesiątym razie uznał że chyba ten sposób nie działa... Więc podszedł, popatrzył i zobaczył lampkę nad drzwiami która lekko zwisała z sufitu. Z pomocą jednego z pasażerów spróbował jak dokręcić. Nie znam się na autobusach, ale to chyba nie był ten problem.
Image
I rzeczywiście. Kilka prób pokazało, że to niezbyt pomogło. Więc pan kierowca wezwał na pomoc kolegę. Podrapali się po głowie (każdy po swojej) i wymyślili. Kierowca wyłączył silnik, i wyłączył ponownie. Jak osoba z IT, pokiwałem głową ze zrozumieniem. Aczkolwiek kolejne kilka prób zamknięcia drzwi pokazało, że i ta metoda była nieskuteczna. W końcu przesiedliśmy się do drugiego busa i w samolocie byliśmy 1:40 po czasie.

Lot był krótki i bez historii. Alkoholu też nie było. Kawa była i niedobry sok. I jak to zwykle bywa, gdy się człowiek spieszy, bo za 6 godzin powinien wyjść z hotelu, metro nie zaczekało.
Image
Wczoraj było mało spania, dzisiaj będzie mało spania, jutro nocka na lotnisku, pojutrze wczesny lot i wieczorne atrakcje. Wakacje pełną gębą [emoji16]Niektórzy jeszcze finiszują piateczek, a znowu w drodze - 4:45 snu, prysznic i można ruszać na drugą półkulę. Swoją drogą, to że w Kopenhadze w krótkich spodniach będę się wyróżniał z tłumu, mogłem zrozumieć. Ale żeby w Porto? Wśród ludzi w grubych kurtkach, czapkach czy rękawiczkach - też jestem oryginałem. A wcale nie jest tak zimno...
Image

Fajnie, że mam fast tracka - kolejka jest troszkę długa a że u mnie w hotelu do spożycia była tylko woda z kranu, a po tylu godzinach snu jestem trochę marudny bez kofeiny. Już prawie czułem zapach kawy, gdy pod drzwiami do lounge natknąłem się na kolejkę. Powód był prosty, jakiś pan miał wejściówki na loungeKey, ale mimo to oczekiwano od niego dopłaty. Wiec personel recepcji, pan ze swoją rodziną uczestniczyli w rozmowie na głośnomówiącym zestawie z wsparciem z dalekiego kraju. Kolejka stanowiła chór z antycznej tragedii. Aczkolwiek z nowoczesnymi środkami wyrazu artystycznego w postaci chrząknięć oraz przewracania oczami.

Gdy dołączyłem do tego chóru, pan tłumaczył - sądząc po tonie głosu, nie pierwszy raz - skąd ma te wejściówki. Potem kilka minut ustaliliśmy w jakim kraju się znajdujemy, jakie lotnisko, jaki lounge ("tak, na pewno jedyny", "Na lewo od kontroli bezpieczeństwa schodami w górę"), kto jest właścicielem... I po tych kilku minutach stało się to, co się przeważnie dzieje gdy odpowiedz nie pasuje do skryptu. Połączenie się rozłączyło.
Image
Przyznam się szczerze, że mnie to ucieszyło. Potrzebowałem kawy... Nawet jeśli była dostępna tylko nieekologiczna - z kapsułki (czy tam dysku) i w papierowym kubeczku. ImageSkoro jeszcze się szlajam po Europie uprawiając loundżing, to wspomnę o moich pomysłach na ten wyjazd – a właściwie na relację. Głównie z powodów wspomnianych we pierwszym wpisie wyszło jak wyszło, ale cóż. Może ktoś się kiedyś zainspiruje.

W 2021 tak szybko ten wyjazd został odwołany, że nawet nie rozważałem co będę robił w Brazylii. Ale z nowym, 2022 rokiem, okazało się, że chyba będzie można ten wyjazd zrealizować. Pierwszym pomysłem, który przyszedł mi do głowy – i to chyba źle o mnie świadczy, że zacząłem planować wyjazd na podstawie chwytliwego tytułu – były wydarzenia początku wojny w Ukrainie. иди нахуй brzmiało jak fajny tytuł. Co prawda wciąż nie jestem pewien czy już można żartować, ale cóż, zobaczyłem, ile kosztuje dotarcie do miejsca uzasadniającego tytuł (w wersji szybkiej) albo ile trwa (w wersji wolnej), że sobie odpuściłem. Może nawet lepiej, bo jeśli dobrze widzę, to sąsiedni live opiera się na podobnym pomyśle (ale zapewne lepszym wykonaniu...). @tropikey będzie fotka przy drogowskazie/napisie z nazwą? [emoji6]

Potem planowałem zrobić sequel do mojego wyjazdu na Azory w listopadzie zeszłego roku. Czyli połączenie pracy i zwiedzania, ale że najpierw praca się okazała niepołączalna, a potem przyszedł HR i wyrównał, to i ten pomysł upadł.

Kolejnym pomysłem było nawiązanie do el dorado. Głównie dlatego, że dzięki tej relacji zmieni się mój status na tym portalu, ale też dlatego że jest to pierwszy wyjazd z planowanych 4, które docelowo mają mi dać golda w A*. Ba, planuję stworzyć własny program Elyta plus i być jego beneficjentem. Ponieważ jest to program z plusem, to i rodzina się załapie na rozdawane goldy... .A przynajmniej takie coś sugeruje wheretocredit (z zastrzeżeniem, że jeden z wyjazdów, ten najbardziej milonośny, jest jeszcze w etapie zawieszenia – więc i klasy rezerewacyjne są „oczekiwane”).

Ale, tyle o moich pomysłach. Póki co trzeba się nacieszyć Europą, a dokładniej znowu Lisboną. Do saloniku, kolejka jest dwa razy dłuższa niż w wczoraj.
Image
A że ja mam pół godziny, to sobie odpuszczam. Nie odpuszczam sobie 10 euro w voucherze. A co. Wszędzie na dole też są kolejki, poza pizza hut. Ale to tylko glitch systemu, bo szybko po mnie robi się kilkunastoosobowa kolejka. Tak wygląda 10 euro w fast foodzie:
Image
(Tak, wiem, nie zauważyłem że to z ananasem. Cóż, dzisiaj wyprodukowałem trochę foodwaste’u. Poza tym, i tak mnie zaraz nakarmią)

Jeszcze tylko kontrola graniczna, gdzie byłem na tyle uczynny że udało mi się przekonać dwójkę Amerykanów, którzy z oporem godnym lepszej sprawy próbowali skorzystać z bramek dla klientów z gwiezdnym kółeczkiem – że oni potrzebują flagi nie tylko z gwiazdkami, ale i paskami. Pana, lokalnego, który próbował użyć prawa jazdy na bramce paszportowej, już mi się nie chciało.
Image
A potem kolejna kolejka – tym razem do kolejki do gate’u. Tyle dobrze, że demokratyczna, a nie jakieś sztuczne podziały na grupy pierwszeństwa [emoji16] i drugi raz – po Porto, sprawdzono mi szczepienie na koronę. Wygląda że ten proces jest bardzo dopracowany – bo dostałem urzędowo wyglądający glejt.
Image
I kanapka z porannego lotu na deser.
Image
Tyle z Europy, do usłyszenia z drugiej półkuli.Bardzo pociesznie wyglądał inny Amerykanin który stał jako pierwszy w kolejce dla burżujów. Stal, i stał, i stał, aż zaczęli wpuszczać. I okazało się że pan to raczej pospólstwo i to najpośledniejszego sortu. Grzecznie pokazano my właściwą kolejkę, ale długo trwało zanim się przestał awanturować, że jak to, na sam koniec? Przecież on tyle już stał, to niesprawiedliwe, a tak w ogóle bez sensu.

Jak to zwykle była, rękawy w Lizbonie są dla zarządu, nas wieźli autobusem. Tyle dobrze że C miało mały, ciasny, ale własny.
Image

I fajnie że TAP przygotowuje nas na południowe podejście do życia (wiem, stereotyp). Pojechaliśmy po samolot, nasz autobus oraz drugi z pasażerami z ekonomicznej. No i sobie stoimy, drugie schody nawet nie przygotowane. Po jakimś czasie podchodzi spacerowym krokiem pan, i zaczyna ustawiać schody pod drugie wejście. Kibicują mu oba autobusy. A widać że pan jest dokładny - cofał i podjeżdżał że 3 razy. Ale w końcu skończył. Czekamy dalej. Po pewnym czasie wyszła z samolotu pani koordynatorka. Zaczęła patrzeć na samolot. My z nią. I tak się patrzyliśmy i patrzyliśmy... Dobrze że autobus klimatyzowany, bo pod samolotem spędziliśmy ponad kwadrans.
Image

Ale w końcu udało się wejść na pokład. I widzę że oszczędności trafiły i tutaj - zamiast kosmetyczki dostaje się woreczek, ale dobre i to. Z tyłu mają tylko dobre towarzystwo.
Image
Widać że samolot troszkę już przeszedł, tu brudno, tam nadłamany podłokietnik, pianka rodem z "Usterki", a jak wyciągnąłem pilota, to rozwijanie sznurka się zacięło i spędziłem kupę czasu próbując go - dość na chama - wepchnąć z powrotem...
Imagesu
A sam lot? Można się przyzwyczaić do tego trybu podróżowania, nawet jeśli się upewniłem, że nie mogę spać w środkach komunikacji. Nawet na leżąco. Ale jedzenie w miarę ok, wino dobre, ale niezbyt często polewane, kawa o dziwo pijalnia.
Image
Już w GRU, gdzie czeka mnie nocka - bo o 7 rano lot do IGU. Niby miałem hotel, ale ponieważ nie odpowiedział na pytanie czy oferowany transportu na lotnisko jest dostępny o 5 rano, i nie wiem jak o tej porze się tutaj sprawuje Uber, poszukam możliwości na airside. Swoją drogą, kto wymyślił by tranzyt polegał na wyjściu na zewnątrz i wejściu ponownie(na krajówkach)...
ImageNocka na lotnisku jak to nocka na lotnisku - głośno, jasno i średnio wygodnie. Chyba najlepsze miejsce do spania na terminalu 2 jest obok Plaza Premium Lounge. Jest kilka siedzisk bez oparć, jest trochę ciemniej niż w pozostałych miejscach i jest też ciepłej - wszędzie indziej jest po prostu zimno. Gorzej z towarzystwem - po jednej stronie była rodzina z dwójką małych dzieci, które najpierw się bawiły, a potem były marudne. A z drugiej sobie siedział pan i rozmawiał z partnerką na głośnomówiącym. Odkąd przyszedł około pierwszej, aż do trzeciej, gdy stwierdziłem, że w takim hałasie to nie zasnę i poszedłem się przejść. Jak potem przyszedłem do lounge otwieranego o 5 - to wciąż gadał...(Miejscówka do spania)
Image
<Dziaders mode on>swoją drogą to fascynujące ile osób tutaj nie stać na słuchawki - bo przecież nie zmuszali by wszystkich wokół do słuchania bzdurek, które oglądają na telefonach, no nie? <Dziaders mode off> (Noc i poranek)
Image Image

I jak miło, za całe 8 USD wylicytowałem wodę i chipsy oraz miejsce z przodu. Co prawda wczoraj dostałem maila że nie, ale dzisiaj kasę pobrano - i widzę nowe miejsce na karcie pokładowej. Dobrze wydane pieniądze. Co ciekawe, albo tak się wyróżniam, albo stewardesa wiedziała że trzeba do pasażera na tym miejscu zwracać się po angielsku (nie to co wczoraj...)
Image
Teraz czas na Argentynę, airbnb i wieczorne zwiedzanie.
ImageOd początku pobytu w Foz mam mieszane uczucia. Już w drodze z lotniska widać sporo brzydoty - jakieś ledwo stojące słupy, zabudowania w stanie agonalnym, droga proszącą się o remont (i chyba coś takiego się dzieje) ale oprócz tego też pasujące jak pięść do nosa ogromne resorty, hotele, centrum handlowe godne Mokotowia, czy odpustowe atrakcje w postaci wystawy o dinozaurach połączonej z motoryzacyjną oraz ice-barem. W centrum jest niewiele lepiej. Jakieś bloki, każdy z innej bajki, dziurawe ulice oraz odpicowane pojedyncze parcele.
Image
Image
(Najwyraźniej wszyscy chcą stąd wyjechać. Kolejka do autobusu na lotnisko. Do parku też jedzie.)
Image

Ale na początek lokalny folklor, czyli demonstracja/blokada lokalnego garnizonu przez zwolenników poprzedniego prezydenta. "ukradli nam wybory" czy też "przestępca u władzy" - było kilka angielskojęzycznych transparentów. Na szczęście nastrój jest pozytywno-radosny. Nikogo z automatem czy rogami bizona nie było widać. Cóż, mam nadzieję że w przyszłym roku w Polsce raczej też będzie bezprzemocowo. Bo tego typu protestów można być pewnym...
Image
Troszkę dalej odpust (bo co innego może być w niedzielę w katolickim kraju?) bardzo fajnie wyglądający zresztą. W ofercie wszystko co jest w takich miejscach, łącznie z rdzennym Amerykaninem (południowym?) z instrumentem dmuchanym oraz szydełkowanym Janem Pawłem II.
Image
Skoro kiedyś nauczyliśmy Francuzów jedzenia widelcem - to może też Brazylijczyków robienia wody brzozowej?
Image

Potem zachciało mi się pójść na punkt widokowy, z którego widać most graniczny z Argentyną. Niby to 20 min spaceru od dworca autobusowego, taka nieprzyjemna okolica, w sensie brudno, zaniedbanie, bezdomne koty, że doszedłem do 3/4 i sobie odpuściłem. Wróciłem na dworzec łapać autobus do Argentyny, gdzie mam nocleg.
[ Image

Swoją drogą, ktoś wie dlaczego EU serce Foz? Widziałem to w kilku miejscach...
Image
W przeciwieństwie do @benedetti (świetny opis dojazdów w Iguazu) kierowca nie tylko się zatrzymał na granicy brazylijskiej, nawet poszedł ze mną do pogranicznika. Pewnie dlatego że byłem jedynym pasażerem. I teraz muszę dostać pieczątkę wjazdową...
Image

Teraz tylko znaleźć airbnb i można się przygotowywać do atrakcji wieczoru. Poza tym, w Argentynie stabilnie.
ImageNie da się ukryć, że ma to większy sens... Podróże kształcą [emoji16]Już nie pamiętam gdzie przeczytałem o możliwości odwiedzenia wodospadów w świetle księżyca - kilka dni w miesiącu, gdy jest pełnia i gdy pogoda na to pozwala. Brzmiało to na tyle interesująco, że znalazłem jakiś link, informacje o cenie (99 dolarów) i wrzuciłem do oneNote'a o Brazylii.

Gdy zacząłem dokładniej się tym interesować, okazało się, że owszem, za 99 (w najtańszej ofercie jaką znalazłem) to przywiozą i odwiozą z Foz. A bilet trza kupić samemu za skromne 138 dolarów. Stwierdziłem że tak się nie bawię - za bardzo się przywiązałem do tej myśli o nocnych odwiedzinach, by z nich rezygnować, ale dojazd sobie zorganizuję sam. Dlatego też nocleg mam po stronie argentynskiej. Jest też możliwość zjedzenia kolacji w parku za skromne 45 dolarów - ale nawet przy oficjalnym kursie w knajpach to troszkę za dużo dla mnie.

Ale najpierw poszedłem do sklepu - a tutaj tuż obok trwa mecz, który obserwuje z setka widzów. Jako że nie chciałem płacić za mecz o którym nie mam pojęcia, to dołączyłem do licznej grupy oglądającej zza płotu. Patrząc na stan murawy i sylwetki zawodników, była to jakaś wersja okręgówki - ale im się chciało. A to najważniejsze. Potem przyszedł czas na autobus do parku.


Dodaj Komentarz

Komentarze (27)

boots 4 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
Quote:Z możliwością krótkiego, półrocznego, stopoveru w Portugalii. :?:
abelincoln 4 listopada 2022 17:08 Odpowiedz
abelincoln 4 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
Przepraszam, dubel. walczę i przegrywam z taptalkiem...
tropikey 5 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
Ważne, że załapałeś się na pasteis de nata :D
tropikey 5 listopada 2022 17:08 Odpowiedz
"będzie fotka przy drogowskazie/napisie z nazwą?" Postaram się :)
benedetti 6 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
abelincoln napisał:Od początku pobytu w Foz mam mieszane uczucia. Już w drodze z lotniska widać sporo brzydoty - jakieś ledwo stojące słupy, zabudowania w stanie agonalnym, droga proszącą się o remont (i chyba coś takiego się dzieje) ale oprócz tego też pasujące jak pięść do nosa ogromne resorty, hotele, centrum handlowe godne Mokotowia, czy odpustowe atrakcje w postaci wystawy o dinozaurach połączonej z motoryzacyjną oraz ice-barem. W centrum jest niewiele lepiej. Jakieś bloki, każdy z innej bajki, dziurawe ulice oraz odpicowane pojedyncze parcele.Mi akurat po pobycie w Sao Paulo, Foz jawiło się jako bardzo przyjemne miejsce.Co do kierowców to tak, oni faktycznie wychodzą, kierują a nawet każą się wpychać przed innych, bo im się generalnie spieszy. No i jak się nie wepchniesz, to może nie poczekać. Powodzenia!
billabong 6 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
abelincoln napisał:Swoją drogą, ktoś wie dlaczego EU serce Foz? Widziałem to w kilku miejscach...'Eu' nie 'EU'.'Eu' to po portugalsku "Ja" - Ja kocham Foz do Iguacu. 8-)
abelincoln 6 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
Nie da się ukryć, że ma to większy sens... Podróże kształcą [emoji16]
benedetti 7 listopada 2022 23:09 Odpowiedz
abelincoln napisał:A i dlaczego przez kilka lat(bo na tyle wygląda ten autobus) nie ściągną resztek folii z siedzeń? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi...Jechałem tym samym, :mrgreen: tyle że byłem już po prawie miesiącu pobytu w Am. Pd. Po takim czasie powoli przestajesz sobie zaprzątać głowę takimi pytaniami wiedząc, że resztki folii, to tak naprawdę nie jest jakiś wielki problem i zaczynasz być wyluzowany. ;)
hiszpan 8 listopada 2022 17:08 Odpowiedz
abelincoln napisał:Piwo smaczne, steków nie polecam. Rozumiem że nie spytali się o poziom wysmażenia że względu na różnice językowe, ale nie znaczy to że musieli go przypalić. Szkoda krowy...Miałeś pecha (sic!) bo ja tam jadłem najlepszego steka w moim życiu. Warto próbować dalej....
nick 9 listopada 2022 05:08 Odpowiedz
@abelincoln Czy masz większe zbliżenie tego zdjęcia? Jestem bardzo zainteresowany.
qbaqba 10 listopada 2022 05:08 Odpowiedz
Dodam, że w okolicach tamy, często nawet przy samej drodze którą jedzie autokar można spotkać tapiry ;)
naimad 12 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
abelincoln napisał:Swoją drogą, nie wiem czy to mój wygląd czy też od razu wiadomo że miewam głupie pomysły (..ale nie uprzedzajmy faktów... ) ale zaskakująco duża ilość osób proponowała mi sprzedaż kokainy. I chyba tylko jedna z nich poza podstawową ofertą (koszulki, miętówki czy inne przydatne gadżety) zanim dotarła do oferty proszkowej, zmiękczyła to jakimś haszyszem czy inną trawą. Zarówno na plaży jak i później w barze. Sam nie wiem co o tym myślec...Hehe mi też ciągle proponowali, ale najpierw, gość że niby jest fizjoterapeutą (chodził z rozkładanym łóżkiem po Copacabanie) i uleczy mój ból kręgosłupa, a jak odmawiałem to na koniec proponował kokę i trawę :) później wieczorem na deptaku też go spotykałem i taka sama gadka :)
wasil10 13 listopada 2022 05:08 Odpowiedz
Cały czas gdzieś się mijaliśmy, nawet chyba dosłownie :)Fajnie się teraz będzie czytać tuż po powrocie.
tropikey 14 listopada 2022 05:09 Odpowiedz
A z tego 3. zdjęcia nikt Ci nie chciał przyłożyć? Bo i z prawej i z lewej jakoś tak dziwnie na Ciebie spozierają :D
abelincoln 14 listopada 2022 05:09 Odpowiedz
@tropikey ulało mi się na to miasteczko, ale jedno trzeba przyznać, można się tu czuć bezpiecznie. Wczoraj wracałem po 23 i na ulicach (3 w sumie) były rodziny z dziećmi czy samotne kobiety. Aczkolwiek jak się ten dżentelmen z prawej dowie, że go umieściłem pod tekstem o leczeniu kompleksów sylwetkowych, to pewnie zrobi mi - tak jak wczoraj inni - głośną imprezę pod oknem do 5 rano, bym przypadkiem się nie wyspał [emoji16]
piotrkr 14 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
Świetna relacją, czytam z przyjemnością.A co to za fikuśne buciki? ;)abelincoln napisał: A drugie pytanie, z jakim plecakiem podróżujesz?
abelincoln 14 listopada 2022 17:08 Odpowiedz
@piotrkr kiedyś kupiłem na allegro - najtańszy jaki był w okolicach 35l i miał dolną kieszeń oraz w pasie biodrowym a także możliwość dostępu do głównej komory od dołu https://www.amazon.in/Senterlan-Outdoor ... B00RV35PGIButy to vibram fivefingers - świetne buty do biegania ale też i codziennego chodzenia. I mają ten plus, że nie trzeba do nich używać skarpetek, po wyjeździe lądują w pralce. Te tutaj są na grubszej podeszwie tak by za bardzo się nie ślizgać w terenie...
piotrkr 17 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
Strasznie ponure te zdjęcia bez słońca :)
mapa 17 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
Super relacja. A z tymi 3 sztukami samochodów na wyspie to może chodziło o 3 rodzaje aut: ambulans, śmieciarka i autobus szkolny, ale po kilka sztuk z każdego:)
jaco027 18 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
Nie jestem pewien czy to ostatnie to zdjęcie samochodu... [emoji6]
pajacyk 18 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
Byłem 2 x na wyspie i coś czuję że muszę tam wrócić po Twojej relacji
abelincoln 18 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
jaco027 napisał:Nie jestem pewien czy to ostatnie to zdjęcie samochodu... [emoji6]Samo chodzi. Czyż nie? [emoji16]
piotrkr 19 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
W livie brakuje jeszcze jakiegoś orientacyjnego przeliczenia reali na bożą walutę ;)
abelincoln 19 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
@piotrkr spoko, spoko, planowałem coś takiego we wpisie podsumowującym wydatki.
billabong 19 listopada 2022 17:08 Odpowiedz
abelincoln napisał:Jeszcze tylko coś, co mnie bardzo śmieszy w Brazylii, czyli tutejsze kubły na śmieci - przed każdym (prawie) domem.Ale wiesz dlaczego to jest na podniesieniu? Inaczej bezpańskie (i nie tylko) psy rozdzierały by worki i utrudniały pracę lokalnym odpowiednikom MPGK czy innego MPO. Standardowe nie tylko w Brazylii. 8-)
abelincoln 19 listopada 2022 17:08 Odpowiedz
Tyle to wykoncypowałem, napisałem tylko że mnie to śmieszy. W Foz, w przeciwieństwie do pozostałych części Brazylii które odwiedziłem, akurat było pełno bezdomnych kotów - ciekawe czy na nie też to działa, szczególnie jeśli kosz wisi na murze a nie jest wolnostojący jak na moich zdjęciach...